No oczywiście, że kontrwywiad działał i wywiad też, i oddział walki psychologicznej. Każdy z nich zbierał informacje. Zbierała i sekcja prasowo-informacyjna. By lepiej rozumieć, wiedzieć, przewidywać. Działo to się tak: przychodził tłumacz mówiąc, że jedzie do np. Karbali. Wówczas prosiło się go o zrobienie pamiątkowych zdjęć i nagranie filmików z demonstracji, pochodów, plakatów na ścianach i wszystkiego, co by mogło stanowić fajne dodatki do opowieści. Z tych pozornie strzępów informacji układał się obraz sytuacji wtedy i wówczas, co łatwo było przełożyć na teraz i tu. Liczyliśmy ludzi modlących się i mnożyliśmy przez metry kwadratowe placu przed meczetem. Tłumaczyliśmy napisy na sztandarach i transparentach. Analizowaliśmy twarze, ubiór i sprawdzaliśmy każdy szczegół wyposażenia np. ciągniętego wózka. Oglądaliśmy zwłaszcza kobiety ... te często wykorzystywane były do przenoszenia ładunków wybuchowych. Jedna taka postanowiła się wysadzić 200 m od punktu kontrolnego (albo raczej ją wysadzono, bo w jej włosach znaleziono anteny odbiorcze). A ekscytowało nas to, ze widzieliśmy na zdjęciach miejsca, których żaden chrześcijański kulturowo śmiertelnik chyba nigdy nie ujrzy....
W sumie w skali Dywizji takich zdjęć i filmików powstawały tysiące, dziesiątki tysięcy. Mimo formalnego zakazu posiadania aparatów i blokady na publikację zdjęć, każdy je rozsyłał do domu i w swojej karierze widziałem ich doprawdy wiele. Po misji podczas spotkać i szkoleń wychodziły na jaw zdolności naszych żołnierzy. Fotografie z zatrzymań, z wyjazdu na patrole, zdjęcia z namiotów i kontenerów, z bazy a w tel np. stacja paliw czy budynek dowództwa. Wszystko to było na zdjęciach i wszystko to było publikowane prywatnie. I potem dziwimy się, że dochodziło do w miarę celnych ostrzałów bazy z moździerza nocą albo że napastnicy wiedzieli skąd i wyjeżdża patrol i jaką ma on siłę ogniową.
Oficjalne zakazy na nierobienie zdjęć z misji nie były przestrzegane przez nikogo więc i my korzystaliśmy z "usług" osób, którzy ze względu na swoją religię i pochodzenie mogli wejść do miejsc, w których nikt z nas nie mógłby być.