ppłk Robert Strzelecki
Rozmawia: Krzysztof Renik
Jest sobota, w związku z czym pora na podsumowanie tego, co działo się w Iraku, co działo się w naszej strefie w ostatnich dniach. Wiele się mówiło w Iraku, wiele się mówiło w mediach o stanie irackich więzień, o tym, w jaki sposób są tam traktowani Irakijczycy przetrzymywani przez siły koalicyjne. Większość więzień zarządzanych jest przez siły amerykańskie. A czy w polskiej strefie są więzienia, są areszty, którymi kierują Polacy? W Studiu Polskiego Radia w Babilonie jest pułkownik Robert Strzelecki, rzecznik dywizji. A zatem, panie pułkowniku, czy pod polskim zwierzchnictwem są tu jakieś areszty, więzienia?
Płk Robert Strzelecki: Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że dywizja nie jest zwierzchnikiem żadnych aresztów czy ośrodków zatrzymań. My takie ośrodki zatrzymań musimy mieć. Jest to związane ze strukturą dywizji i ze wspomnianymi zadaniami, które dywizja realizuje. Takie ośrodki zatrzymań są zbudowane, są utrzymywane, prowadzone przez siły koalicyjne w naszym rejonie odpowiedzialności. Takimi głównymi aktami normatywnymi, którymi trzeba się posłużyć w tym wypadku, aby je porządnie zbudować i utrzymywać, a przede wszystkim przestrzegać norm, standardów obowiązujących, to przede wszystkim Trzecia i Czwarta Konwencje Genewskie.
I te konwencje są przestrzegane?
R.S: Ależ, oczywiście, tak. Mało tego, dowódca dywizji, jego zastępcy i niektóre osoby funkcyjne mają prawo do stałego kontrolowania tych ośrodków zatrzymań.
I kontrolują?
R.S: I oczywiście kontrolują. Nawet parę dni temu była specjalna komisja, która jechała zobaczyć, jak funkcjonuje taki ośrodek zatrzymań.
Panie pułkowniku, czy z całą odpowiedzialnością może pan potwierdzić na antenie Polskiego Radia, że w "polskich" aresztach, więzieniach nie dochodziło do żadnych takich dramatów, do jakich doszło w bagdackim więzieniu?
R.S: Jestem tego pewien, jestem przekonany i mogę to stanowczo potwierdzić, że na naszym terenie odpowiedzialności w ośrodkach zatrzymań do takich w naturze nigdy nie dochodziło i nie dochodzi.
A warunki, w jakich są przetrzymywani więźniowie? Czy one są właściwe?
R.S: Można powiedzieć, że - niektórzy mogliby się zdziwić - są to warunki, które stwarzamy osobom w końcu zatrzymanym, więc wydawałoby się, że mogłyby być gorsze, skromniejsze. Otóż, nie jest to prawdą. Te ośrodki są naprawdę dobrze przygotowane. Na swój użytek mam takie powiedzenie, że pewnie niejedna osoba zatrzymana nie ma takich warunków prywatnie, u siebie w domu. No, ale to wynika właśnie z przepisów, które chcemy realizować, które znamy i wdrażamy w życie. Musimy stworzyć takie godne warunki, żeby człowiek mógł być tam zatrzymany.
Panie pułkowniku, ostatni tydzień, jeżeli chodzi o sytuację wojskową i militarną przyniósł - w moim przekonaniu - pewną istotną zmianę. Mianowicie, od dwóch dni trwają walki, trwają starcia w Nadżafie i w Karbali. Strona iracka, zarówno strona tych umiarkowanych szyitów, jak i radykałów w postaci al-Sadra twierdzi, że siły koalicyjne przekroczyły ową mityczną, umowną czerwoną linię, że zbytnio zbliżyły się do świętych sanktuariów szyitów. Czy to było nieuniknione?
R.S: Po pierwsze, trzeba powiedzieć, że to strona druga, strona terrorystów, bojówkarzy al-Sadra nie dotrzymała pewnych ustaleń. Nie chciała pójść na żadne pokojowe ustępstwa. Nie chciała dobra. Nie chce go nadal, bowiem dalej atakują, dalej giną niewinni ludzie, dalej naraża się życie małych dzieci i nadal niszczy się obiekty kultu - bardzo ważne budynki historyczne. I to wszystko dzieje się właśnie, w cudzysłowiu, dzięki sadrowcom.
Właśnie. Uszkodzony został meczet Imama Allego. Jego złota kopuła ma cztery dziury po uderzeniach pocisków. Czy to nie prowadzi do jakiejś eskalacji całej sytuacji?
R.S: A kto powiedział, że te pociski, to pociski sił koalicyjnych? Znamy dobrze takie przypadki, gdzie większość sadrowskich sił specjalnie atakuje obiekty kultu, aby potem mówić, że siły koalicji je niszczą. Otóż, nie jest to prawdą.
Generał Marc Kimit powiedział wczoraj, że sadryści traktują meczety, obiekty kultu, jak żywe tarcze.
R.S: Mamy najlepszy dowód, jak sadryści traktują obiekty kultu. Mamy doskonałe zdjęcia, film ze środka meczetu, w którym terroryści gromadzili amunicję, materiały wybuchowe, broń, której potem używają do ataków terrorystycznych. Taki obiekt kultu przestaje nim być w myśl Konwencji Genewskiej.
Ale w tym mijającym tygodniu trwały nie tylko walki. To, oczywiście, było najtragiczniejsze. Prowadzona była również działalność cywilno-wojskowa. Czy w polskiej strefie coś się w tej kwestii wydarzyło? W kwestii pomocy humanitarnej, w kwestii odbudowy zniszczonego wojną Iraku?
R.S: Rzeczywiście, po 4 kwietnia, kiedy nasza działalność grup współpracy cywilno-wojskowej nieco przystopowała, dzisiaj mogę stanowczo powiedzieć, że jesteśmy na dobrym torze. Codziennie grupy te wyjeżdżają w teren. Nawet parę minut temu rozmawiałem z szefem jednej z grup, który powiedział, że kolejna grupa wyjeżdża do Al-Hillah na spotkania. Te spotkania się odbywają. Wczoraj jedna z grup była w szpitalu niedaleko tej miejscowości. Odnowiony, przepiękny, wyposażony szpital - to wszystko się robi dla dobra tych ludzi, dla dobra tych, którzy naprawdę na to zasługują.
W tym mijającym tygodniu byliśmy także świadkami smutnej uroczystości. W Karbali we wtorek pożegnaliśmy tych żołnierzy, którzy w ubiegłą sobotę ponieśli śmierć pełniąc swoje obowiązki służbowe w Iraku. W jaki sposób to pożegnanie, ten dramat wpłyną na psychikę polskich żołnierzy i na morale naszej armii tutaj?
R.S: Cóż, pożegnanie było rzeczywiście wzruszające i wielu z nas miało łzy w oczach żegnając naszych dwóch przyjaciół, kolegów. I tutaj uchylę rąbka tajemnicy: generał Bieniek również miał łzy w oczach. Było to wzruszające, była to przepiękna ceremonia celebrowana przez trzech księży kapelanów. Jesteśmy wzruszeni do tej pory. Nie możemy sobie w sumie zdać sprawy z tego, że ich nie ma już pośród nas, ale wiemy, że są: pamięć o nich tutaj, w dywizji na pewno nie zaginie. Byli to bardzo dobrzy żołnierze, wspaniali koledzy, nasi przyjaciele drodzy naszym sercom.
Ja może też uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że generał Mieczysław Bieniek złamał w swoim zachowaniu tam, w Karbali pewien konwenans - uklęknął przed trumnami i ucałował sztandar. Tak żegnał się z tymi żołnierzami, którzy odeszli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz