sobota, 11 stycznia 2014

11 stycznia 2004 (Camp Babilon)

Uroczystość przekazania dowodzenia odbyła się w murach pałacu w Babilonie - tego samego pałacu, z którego już niewiele oryginalnych cegieł zostało, na murach którego w ogólnie znanym języku wyryte zostały jakże odkrywcze słowa w języku ogólnie znanym: Johny was here! W tych samych murach, obok których przez miesiące stacjonowały amerykańskie czołgi i śmigłowce, potem wojska różnych maści i narodowości i za które to nasi archeolodzy oraz dowódcy musieli się słono tłumaczyć po druzgocącej opinii o ich niszczeniu prof. Curtisa z zaprzyjaźnionego nam kraju, czyli USA. A zatem, w tychże właśnie murach stanowiących kolebkę cywilizacji odbyło się przekazanie dowodzenia pomiędzy gen. Tyszkiewiczem a gen. Bieńkiem. Siedli przy stole, podpisali dokument w obecności gen. Sancheza z CJTF-7 z Bagdadu i tyle. Przemówienia były krótkie. Gości z Polski i lokalne władze, tzn. irackie siedzieli w pierwszych rzędach. Potem na stojąco tuż przy wyjściu zaimprowizowana konferencja prasowa, na której zabrał głos zarówno gen. Bieniek, jak i gen. Sanchez. Media skorzystały z okazji do pytań. Nasz protokół dyplomatyczny w osobie mjr. Tomasza Kaliny uwijał się, jak mrówka, bo goście przylatywali i odlatywali. Co prawda na lądowisko było spacerkiem z pałacu, ale przecież i tak każdy musiał pojechać pojazdem. 

Mnie jednak zainteresowała bardziej obecność na tej uroczystości innej osoby mianowicie Pawła Siwca. Nie, nie Marka Siwca a Pawła Siwca właśnie. Skromna, szczupła postać około czterdziestoparoletniego mężczyzny. Jak się okazało jednego z najlepszych arabistów, znawców nie tylko tego kraju, polityki i języka arabskiego ale również wielu innych zawiłości życia religijnego Islamu. Spotykałem go jeszcze często w Babilonie, Karbali, Al-Hillah a ostatni raz w Poznaniu w Zakładzie Arabistyki i Islamistyki, który zaprosił mnie w 2010 roku do poprowadzenia zajęć ze studentami. Imponowało mi to, jak Paweł Siwiec wyrażał swoje opinie. Wyważone, językiem mądrym, bez zbytecznych ubarwień, konkretnym. Gdy w najtrudniejszych momentach II zmiany nasi żołnierze walczyli o City Hall w Karbali to on służył gen. Gruszce za doradcę i tłumacza przy najtrudniejszych spotkaniach i - jak dzisiaj byśmy to nazwali - projektach. Wszyscy czerpaliśmy z jego doświadczenia i języka i wiedzy były święta Ashury i Arbaeen - i pierwsze i drugie okupione krwawo przez naszych żołnierzy. Okazuje się, że by rządzić w kraju arabskim, by pojąć to, jak ten kraj żyje i czym należy być muzułmaninem lub przynajmniej znać się na lokalnych zwyczajach i je respektować... Ucieszyłem się, gdy właśnie po latach spotkaliśmy się w Poznaniu a on wciąż pamiętał i mnie, i to co razem w ramach MND-CS robiliśmy dla Iraku. Dzisiaj o ile dobrze prześledziłem notkę biograficzną jest doktorem habilitowanym i profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

I tak to z ważnej uroczystości przekazania dowodzenia wyszły wspomnienia o Pawle Siwcu. Uważam, że w sumie warto było zmienić temat.

Do wieczora tego dnia organizowałem pracę w swoim biurze, bo dojechał także mój oficer PIO mjr Sławomir Walenczykowski - wyszkolony facet, po gruntownych studiach w kraju i zagranicznych, dobrze władający angielskim i nieźle rozumiejącym pracę mediów. Przygotowywaliśmy pierwszą konferencję prasową dowódcy na temat zadań Dywizji a ponieważ były zaproszone lokalne, arabskie media, to plan był potrzebny. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz