środa, 7 maja 2014

7 maja 2004 r. (W. Milewicz i Mounir Bouamrane zastrzeleni w Iraku)

Dowódca otrzymał wiadomość wprost od Amerykanów, którzy znaleźli samochód Milewicza podziurawiony, jak sito w odległości ok 30 km na południe od Bagdadu. Nie w naszej strefie odpowiedzialności zatem i sami nie mogliśmy tam działać ale Amerykanie szybko nas powiadomili i baza stanęła na równe nogi. Milewicz już nie żył, gdy nadjechały pojazdy amerykańskie, producent - Bouamrane także. Ranny ciężko w rękę Jerzy Ernst może mówić o szczęściu. 

Wylecieliśmy z dziennikarzami do Bagdadu do szpitala wojskowego, by odwiedzić Jerzego Ernsta, który zamach ten przeżył ciężko raniony w rękę. Śmigłowiec szybko pokonał trasę (35 minut) ale chwiał nami na wszystkie strony, że żołądek o mało co nie eksplodował. Na lotnisku BIAP w Bagdadzie czekali na nas już przedstawiciele ambasady RP oraz ochrona. W konwoju przejechaliśmy do zielonej strefy i szpitala wojskowego. Z całej jazdy pamiętam, że kurczowo trzymałem karabinek i wyglądałem pewnie na śmiertelnie przerażonego. 

W szpitalu wprowadzono nas do Ernsta. Leżał sam w małym pokoju. Ręka była już po operacji. Obudził się i zaczął z nami rozmawiać. Mówił cichym głosem i był dość serdeczny. Podziękował za odwiedziny. Lekarz dął nam tylko 15 minut na rozmowę więc dopuściliśmy media. 

http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105402,14116451,Kto_zabil_Milewicza_i_Bouamrane__Prokuratura_umarza.html
https://cpj.org/killed/2004/waldemar-milewicz.php
http://www.middle-east-online.com/english/?id=9931

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz