poniedziałek, 21 lipca 2014

21 lipca 2004 r. (powrót do Polski)

No i nastał ten dzień. Trzecia zmiana przyjechała parę dni wcześniej. Ode mnie obowiązki przejmował ppłk Artur Domański z Wrocławia. Super kolega i bardzo dobry organizator. Gen. Bieniek zmieniany był przez gen. Janusza Ekierta. Skwar i duchota na dworze. W biurze naszym tłok od rana, bo kończymy przekazywanie sprzętu i wyposażenia. Wszystko fruwa w powietrzu, tzn. głównie papiery i kurz. Uroczystość w ruinach babilońskiego pałacu w samo południe, premier Belka i inni dostojnicy. Potem krótkie pożegnania z pozostającymi i w drogę. Jakoś dziwnie beztrosko się jechało, jakby nagle wyparowało całe złe irackie doświadczenie, były żarty, odstresowane towarzystwo zapakowało się na paki ciężarówek i w drogę do Bagdadu na BIAP. Stamtąd do Kuwejtu na 1 dzień i noc i lot Boeingiem 747 do Krakowa na Balice. Tam powitanie, zdanie broni i wreszcie w domu.

Czym bym tam znów pojechał? Nie jako wojskowy.

Czy było warto? Zależy. Wówczas - tak. Teraz, nie widzę sensu tej operacji patrząc na to, co "osiągnęliśmy" prowadząc ją przez tyle lat. Jedyne, co wojsko zyskało, to doświadczenie. Tak ogólnie mówiąc oczywiście, bo z tego doświadczenia i tak wielu już nie skorzysta.





THE END

poniedziałek, 7 lipca 2014

7 lipca 2004 r. (Stacja ostatnia - Polacy znajdują broń chemiczną w Iraku)

Rozpoczęło się szaleństwo medialne na temat broni chemicznej w Iraku. Pisali i mówili wszyscy, oliwy do ognia dolewali politycy, nasi tę broń znaleźli ale Sojusznik i tak stwierdził, że nie. Biliśmy się na słowa i komunikaty: a to szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Dukaczewski, innym razem Dyrektor Biura Prasy i Informacji MON płk dr Piotr Pertek. I tak na przemian. Potem dołączyli politycy i zaczęli swoje. Zatem była czy nie była?

Media donoszą:
WP.PLhttp://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Szmajdzinski-Polacy-znalezli-w-Iraku-bron-chemiczna,wid,5396176,wiadomosc.html?ticaid=112d18
RMF-FMhttp://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-polacy-znalezli-w-iraku-bron-chemiczna,nId,194073
AFPhttp://www.spacewar.com/2004/040703211910.617uvolu.html
Innehttp://www.freerepublic.com/focus/news/1165017/posts

Poland stands by 'poison gas' find Iraq


WARSAW (AFP) Jul 03, 2004


Political and military officials in Poland Saturday reaffirmed that missile warheads found by Polish troops in Iraq contained poison gas, despite denials by the multinational forces in Baghdad.


"In each of the missiles found, the presence of a chemical substance was found. It was cyclosarin," a spokesman for the Polish contingent in Iraq, Colonel Robert Strzelecki, told public television.

"They were missiles that were made 15 years ago, which should have been destroyed and were not. They would certainly have very dangerous had they fallen into the hands of terrorists," said deputy defense minister Janusz Zemke.

Washington announced on Thursday that Polish troops had discovered more than a dozen warheads containing mustard or sarin gas in Iraq, a report later confirmed by Polish Defence Minister Jerzy Szmajdzinski.

The head of Poland's military intelligence service also said on Friday that "terrorist" groups were seeking to acquire the weapons.

But a statement from the multinational forces in Iraq said on Friday that the 16 122 milimetre warheads had tested negative for chemical agents.

"Those 16 rounds were all empty and tested negative for any type of chemicals," it said.
Washington justified leading the invasion of Iraq in March 2003 by claiming the country was harbouring weapons of mass destruction. However, none has yet been found.

Poland, one of the staunchest supporters of the United States in the Iraq war, patrols a large swathe of the country south of Baghdad, heading a 6,500-strong multinational force including 2,500 Polish troops.

Media donoszą:
WP.PL - http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Szmajdzinski-Polacy-znalezli-w-Iraku-bron-chemiczna,wid,5396176,wiadomosc.html?ticaid=112d18
RMF-FM - http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-polacy-znalezli-w-iraku-bron-chemiczna,nId,194073
AFP - http://www.spacewar.com/2004/040703211910.617uvolu.html
Inne - http://www.freerepublic.com/focus/news/1165017/posts

sobota, 28 czerwca 2014

28 czerwca 2004 r. (Stacja przedostatnia - Paul Bremer ucieka z Iraku)

Paul Bremer shakes hands with Iraq's interim president, Ghazi al-Yawar
Paul Bremer wita się z Prezydentem tymczasowym w Iraku Ghazi al-Yawar

Był to dzień spokojny i bardzo cichy w Babilonie. Słońce już grzało od rana. W stołówce tłok, bo chłodno było wewnątrz. Na zewnątrz skwar i trudno wręcz oddychać. Było spokojnie. Do czasu. Piliśmy kawę w biurze i zza małego okna dało się zauważyć jakieś przyśpieszone ruchy dziennikarzy. Jeden wybiegł z kontenera, który był domem, studiem i czym tam jeszcze - drugi już rozmawiał z Warszawą przez telefon. Inni coś tam wołali jeden do drugiego. W sumie mały niepokój się stworzył. Już nie pamiętam który z nich pierwszy mnie wyciągnął na ten skwar podstępem, że niby na kawunię ale już każdy z nich miał mikrofon czy dyktafon w ręku i mi tu pod usta przykładają z pytaniem: Co Dywizja wie o przekazaniu władzy przez ambasadora Paula Bremera III w Bagdadzie? Ja tu oczy jak wół wybałuszam i nie mogę słowa wykrztusić. Zatkało mnie cholernie. - Panie pułkowniku, dowódca prosi do siebie - krzyknął chorąży Adamczewski do mnie co pozwoliło mi szybko się od mediów oddalić pozostawiając jedynie po sobie przykry widok niezorientowanego oficera, rzecznika.


Od miesięcy całych trwały w Bagdadzie przygotowania do przekazania dowodzenia i odpowiedzialności władzom cywilnym Iraku. Były konferencje, narady, spotkania na szczeblu, rozmowy kuluarowe i wszystko to w mgnieniu oka przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Jak to mówili mi potem zorientowani Paul Bremer był się spakował (ponoć walizy pełne skarbów irackich), wsiadł do śmigłowca i tyle go widziano. 

Wiedziałem, że to straszny afront i że nie powiadomił nawet swoich podwładnych, w tym naszego generała choć ponoć i tak miał kiedyś wyjechać z Iraku. Nikt jednak nie wiedział, że uczyni to w takim stylu. Plotki głosiły, że zabrał z sobą co cenniejsze pamiątki z kolebki cywilizacji ale jak to plotki żyją jedne długo, drugie krótko.

Rozmowa z mediami nie była prosta. Prawdę mówiąc omijałem śliski temat jak mogłem i w sumie nawet dopatrzyłem się współczucia samych mediów z powodu dostania w policzek od samego Bremera. Cóż, dość zabolało, bo to i niespodziewane i niezaplanowane wydarzenie dostatecznie już przeważyło szalę mojego (naszego) przykładania się do idei sojuszniczej walki i braterstwa broni. W sumie w kantynie potem wieczorem wylano na Paula Bremera wiadro czegoś tam nie zbyt miłego, utopiono tysiąc razy i w ten sposób uczciliśmy to ważkie wydarzenie w 6-miesięcznym już życiu w Iraku za "wolność waszą i naszą".  

Potem było już tylko gorzej.

Media pisały:
http://www.lewica.pl/index.php?id=6966&tytul=Irak-%27odzyska%B3-suwereno%B6%E6%27
http://www.theguardian.com/world/2004/jun/28/iraq.iraq1
http://www.historycommons.org/context.jsp?item=CPATurnsOverSoveriegnt2Iraq


środa, 11 czerwca 2014

11 czerwca 2004 r. (zniszczone ruiny Babilonu)

Kolejna sojusznicza akcja. Tym razem polscy żołnierzy zostali oskarżeni o niszczenie ruin Babilonu. Dziwnie to zabrzmiało, gdyż to polscy archeolodzy od początku najazdu na Babilon troszczyli się i dbali o to, by temu szczególnemu miejscu nic się nie przydarzyło, by nie pogorszyło jego stanu, który oczywiście nie był idealny. W chwili przekazywania strefy odpowiedzialności i przejęcia jej od Amerykanów w 2013 roku nigdy już nie wjechały do Babilonu czołgi i ciężki sprzęt. Zniszczenia dokonane przez stacjonujące amerykańskie czołgi na drodze procesyjnej w Babilonie zostały zastopowane. Tu i ówdzie na murach Babilonu widnieją do dziś (2004 r.) wyryte nożami czy bagnetami jakże znajomo brzmiące proste żołnierskie słowa w jakże znanym języku; "John was here". I to nie było po polsku.





By Jim Krane
ASSOCIATED PRESS
11:24 a.m. June 11, 2004
BAGHDAD, Iraq – The expansion of a military base may have damaged the remains of the ancient city of Babylon, and the U.S.-led coalition's leaders said Friday they have halted construction and ordered an investigation.
U.S. occupation chief L. Paul Bremer and top military commander Lt. Gen. Ricardo Sanchez dispatched a team of archaeologists May 27 to examine construction at the Polish military's Camp Alpha, which was set up last year to secure the ruins from looters, a coalition statement said.
The remains of Babylon, one of the world's most important archaeological sites, were occupied since the early days of the invasion by U.S. Marines and, since September, soldiers from Poland and other countries. Babylon is 50 miles south of Baghdad.
The two occupation leaders ordered all contractors working in or around the Babylon site to halt construction and excavation related to the expansion of the base – and any other work that could damage the ancient sites, a coalition spokeswoman said on condition of anonymity.
Sanchez and Bremer also ordered that planning begin for the relocation of troops in the immediate area. The orders were issued June 1 and 2, the spokeswoman said.
Investigators reported there "might possibly have already been some damage" and that any further expansion of the Polish-run base would infringe on the archaeological site, the spokeswoman said.
Polish military officials said they were unaware of the investigation or any damage and that great care had been taken to secure and protect the ruins.
There was "superficial" work done two months ago to expand a helicopter landing zone to accommodate U.S. troops housed at the site, Polish army spokesman Lt. Col. Robert Strzelecki said.
"The superficial work was done under archaeological supervision and there was no deep digging involved," Strzelecki said.
He said soldiers are warned about "grave consequences for picking up the tiniest stone." Strzelecki said the division has documented the state in which the base and archaeological site were inherited on Sept. 3.
"From that point on, we take responsibility for what took place," Strzelecki said.
The investigating team included two Polish archaeologists and an Iraqi from the state board of antiquities, along with the coalition's senior adviser for culture and a consultant, the spokeswoman said.
Babylon's main sites – the Ishtar Gate, the ruins of Babylon and the Nebuchadnezzar Palace – are in a separate area on the camp's perimeter, run by Iraqi officials as an archaeological park open to paying visitors, said Maj. Slawomir Walenczykowski of the Polish-led multinational division.
"We are totally taken by surprise by the report. We are not aware of any investigation or any visit by archaeological experts," Walenczykowski said. "There is no construction going on at the camp right now."
Strzelecki said soldiers are warned about "grave consequences for picking up the tiniest stone." He said the base appears to be the only one with special archaeological advisers to the commanding general.
During the U.S.-led invasion, looters raided Babylon's two museums, stealing display copies of ancient relics and a few original pieces. Most of the original relics were housed at the Iraq Museum in Baghdad, which was also heavily looted. Some 13,000 objects from the Iraq Museum are still missing, according to the museum's Web site.
For more than 1,000 years, Babylon was one of the world's premier cities, where Nebuchadnezzar II built the Hanging Gardens of Babylon, one of the Seven Wonders of the World, and to which the Hebrews were deported after the Babylonians conquered Jerusalem about 586 B.C.
The city declined and fell into ruin after it was conquered by the Persians under Cyrus the Great around 538 B.C.
Saddam Hussein also put his mark on Babylon, stamping his own name into the bricks used in the 1980s reconstruction of Nebuchadnezzar's palace walls, the seat of the king's ancient empire.
Some of the mud bricks in the original wall carried the seal of Nebuchadnezzar. The bricks used in the Saddam reconstruction read:
"The City of Babylon was reconstructed during the era of the victorious Saddam Hussein, President of the Republic, protector of the great Iraq, the modernizer of its renaissance and builder of its civilization."

niedziela, 8 czerwca 2014

8 czerwca 2004 r. (2 Polaków, 3 Słowaków i Łotysz giną w Iraku)

2 Polaków, 3 Słowaków i Łotysz giną w Iraku wskutek ataku moździerzowego i wybuchu pocisków artyleryjskich przygotowanych do wysadzenia. Za to, że wysiłkiem tylu żołnierzy "za darmo" rozminowaliśmy im ich ziemie postanowili nam podziękować i zaatakować. Moździerze trafiły dość celnie co wskazywało raczej na sporą wiedzę wojskową napastników. Zginęli najlepsi saperzy. Nie raz wyjeżdżali na patrole i nie raz rozminowywali teren. Tym razem - po raz ostatni











http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20040609/MAIN/40609003

środa, 28 maja 2014

28 maja 2004 r. (o znęcaniu się nad więźniami, grabieniu ruin)

Associated Press oraz AFP powołując się na swoje źródła opublikowały ostatnio dwie informację, które nas nie tylko zaskoczyły ale z oczywistych względów były nieprawdziwe.

  • pierwsza - polscy żołnierze znęcają się nad zatrzymanymi w ośrodku zatrzymań w Al-Hillah.
  • druga - polscy żołnierze niszczą największy zabytek kultury i dziedzictwa naszej cywilizacji, tj. grabią cegły niszcząc mury pałacu króla Nabuchodonozora w Babilonie.
A nie mówiłem, że wojska psychologiczna się rozpoczęła. Oj, ci nasi Sojusznicy!


http://fakty.interia.pl/news-irak-pobili-nas-polacy,nId,799093



niedziela, 25 maja 2014

25 maja 2014 r. (kontrowersyjne zdjęcia)

Można mieć mętlik w głowie od myślenia o tym kto z kim tutaj (na misji) współpracuje, kto z kim się wspiera lub kto przeciw komu walczy. Nic nie jest oczywiste, nic nie jest pewne. Sojusznicy z dowództwem w Bagdadzie jakby się oddalali od naszej Dywizji (MND CS), w głosie dowódcy i sztabowców daje się wyczuć jakieś zażenowanie współpracą. Żołnierze chodzą jak ospali, zmęczeni słońcem i misją. Na nic nie ma się ochoty. Nawet telefony do rodziny, do domu nie cieszą, jak dawniej. Włączyło się trochę olewactwo i rutyna. To widać po sposobie wysławiania się, po ubiorze żołnierzy, po nonszalanckim podejściu do zadań i czasu. Źle. Przed nami 2 miesiące do końca...

A tymczasem, w moim biurze natrafiam w komputerze moich podwładnych żołnierzy na zdjęcia potwornych obrazów z życia w Iraku. Cześć z nich wykonana ręką amerykańskich operatorów Combat Camera a reszta zebrana od innych z aparatów. I wybrałem tylko te gatunkowo "lżejsze":



czwartek, 22 maja 2014

22 maja 2004 r. (listy od Irakijczyków)

Nie wiem do dzisiaj dlaczego to ja przyjmować musiałem te listy i dlaczego ludzie - ich autorzy na moje ręce je składali. Otrzymałem ich chyba z 20 w ciągu całego okresu misji. Przytoczę tu tylko 2, które szczególnie zachowałem w oryginale u siebie i mają moim zdaniem szczególną wymowę. 

List pierwszy przejął mnie najbardziej. To list 6 tłumaczy zatrudnianych przez amerykanów i oddawanych do pracy w strukturze naszej Dywizji, którzy desperacko szukają pomocy. Sekcja G9 poinformowała ich, że mają opuścić miejsce, które otrzymali od nas do życia - widziałem "to miejsce": namiot dla 12 ludzi, prycze ustawione, jak w dawnym wojsku po 2 jedna nad drugą, miska, woda, jakieś radio, i ten skwar, bo klimatyzacji nie było. Otóż, ten ich dom za pracę w Dywizji mieli opuścić. Piszę w liście, że jeśli wrócą do Al Kut to czeka ich niechybna śmieć, bo już nie raz im grożono. List przekazałem szefowi sekcji G9 oraz PSYOPS do pilnego zapoznania się. Wiem, że nie wyrzucono ich z bazy ale nie wiem, czy tak się nie stało po naszej rotacji. Gdy w sierpniu 2004 roku przyjechałem do Iraku por aż drugi - tym razem jako tłumacz w delegacji min. Szmajdzińskiego i gen. Cz. Piątasa - ówczesnego szefa Sztabu Generalnego WP - spotkałem jednego z nich w bazie w Diwanii. Rozmawiam przez chwilkę i dowiedziałem się, że jeszcze jakiś czas toczyli boje o pozostanie ale jednak zostali zmuszeni do przeniesienia. Jedni wyjechali z Al Kut w ogóle i rozpoczęli nowe życie. Inni zaryzykowali - zostali. W każdym razie, to oni - tłumacze są cichymi bohaterami naszych wszelkich działań w Iraku. Cisi, skromni, często bezimienni, bo zazwyczaj używaliśmy ich zamerykanizowanych imion. Wspaniali współpracownicy i lojalni, co w tamtym kręgu kulturowym nie jest to normą. 

List drugi otrzymałem od jedynej dziennikarki irackiej, która chciała założyć i prowadzić gazetę dla kobiet. Pamiętam jej twarz, jak dzisiaj - mam jej fotografię ale nie chcę publikować, gdyż może wciąż nie jest to bezpieczne. Była taka skromna ale taką przejęta tym, że mogłaby coś zmienić, gdyby tylko dano jej szansę. Przychodziła na każdą konferencję prasową, byłą aktywna i nawet kiedyś na spotkaniu z dziennikarzami w Al Kut w Urzędzie Miasta podeszła sama do mnie i uścisnęła mi dłoń na pożegnanie. Powiedziała, że tyle dobra polscy żołnierze przynieśli jej krajowi, że musi komuś z dywizji dłoń uściskać. No uderzyło mnie to, bo to dość podniosłe słowa, jak na bardzo młoda dziennikarkę. Polubiliśmy się. Gdy przyszła z listem była bardzo smutna, wiedziała, że nic sama nie zdziała a jak pisze w liście ma tylko swoje własne piórko do pisania i grupę ludzi. Zaniosłem list do dowódcy, skonsultowałem, czy mogę z tym pójść do szefa G9 (Grupa Współrodacy Cywilno-Wojskowej) i jak tylko uzyskałem zgodę zorganizowałem spotkanie. Napisałem projekt powołania redakcji gazety dla kobiet w Al Kut, obliczyłem koszty (nieco na oko, ale co można zrobić w jeden dzień!) i poszedłem na spotkanie z płk. Hoopem (Holender). Wyłożyłem temat. Zapadła cisza, gdyż żądałem od niego natychmiast ponad 125.000 USD na budowę redakcji, wyposażenie w podstawowy sprzęt, wypłacenie pensji pracownikom i dziennikarzom. Pismo przeleżało do rana na biurku. Chyba nie spałem tamtej nocy. Z rana, pobiegłem do G9 ale płk. Hoopa już nie było. NO to idę do dowódcy, bo chyba tylko on może zrozumieć, jak ważne by było uruchomienie tych funduszy. Gdy zapukałem i wszedłem gen. Bieniek własnie kończył rozmowę z płk. Hoopem. Na jego biurku leżał mój projekt z wyceną a na górze widniało: ZATWIERDZAM. i Podpis gen. Bieńka. To był wspaniały dzień. Zadzwoniłem z telefonu satelitarnego Thuraya do Jaezy. Na moje początkowe: "Salam malajkum, ismi Robert .... " wybuchła płaczem, bo wiedziałem, że zadzwonię, jak dostaniemy fundusze. 



Listy inne. Dotyczyły wszystkiego. Zabranych przez Amerykanów ziem i zdewastowanych domów. Wypadków z udziałem osób i odszkodowania. Kiedyś nawet przyszedł wdowiec, któremu żona wpadła pod koła pojazdu wojskowego i żądał odszkodowania 2.000 USD. Były tez listy od osób, które chciały koniecznie by im wybudować nowe domy, przystanki autobusowe i że jedynie przy jego domu będzie najlepsza lokalizacja. Była petycja o zamontowaniu anten satelitarnych w wiosce Jum-Juma ale potem doszło do nas, że tam nie ma prądu więc na nic by się zdały. Były listy pochwalne i złowieszcze. Były listy z kraju - bardzo cenne i zawsze długo oczekiwane i były setki listów-emaili, które drukowałem z komputera i pokazywałem: z Niemiec, Bułgarii, USA, z Hiszpanii i Czech, z Francji i UK i in. krajów dziękujących nam za zaangażowanie w Iraku.

czwartek, 15 maja 2014

15 maja 2004 r. (transkrypt wywiadu radiowego)

15.05.2004 07:46 - Podsumowanie ubiegłego tygodnia w Iraku

ppłk Robert Strzelecki
Rozmawia: Krzysztof Renik


Jest sobota, w związku z czym pora na podsumowanie tego, co działo się w Iraku, co działo się w naszej strefie w ostatnich dniach. Wiele się mówiło w Iraku, wiele się mówiło w mediach o stanie irackich więzień, o tym, w jaki sposób są tam traktowani Irakijczycy przetrzymywani przez siły koalicyjne. Większość więzień zarządzanych jest przez siły amerykańskie. A czy w polskiej strefie są więzienia, są areszty, którymi kierują Polacy? W Studiu Polskiego Radia w Babilonie jest pułkownik Robert Strzelecki, rzecznik dywizji. A zatem, panie pułkowniku, czy pod polskim zwierzchnictwem są tu jakieś areszty, więzienia? 

Płk Robert Strzelecki: Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że dywizja nie jest zwierzchnikiem żadnych aresztów czy ośrodków zatrzymań. My takie ośrodki zatrzymań musimy mieć. Jest to związane ze strukturą dywizji i ze wspomnianymi zadaniami, które dywizja realizuje. Takie ośrodki zatrzymań są zbudowane, są utrzymywane, prowadzone przez siły koalicyjne w naszym rejonie odpowiedzialności. Takimi głównymi aktami normatywnymi, którymi trzeba się posłużyć w tym wypadku, aby je porządnie zbudować i utrzymywać, a przede wszystkim przestrzegać norm, standardów obowiązujących, to przede wszystkim Trzecia i Czwarta Konwencje Genewskie. 

I te konwencje są przestrzegane? 

R.S: Ależ, oczywiście, tak. Mało tego, dowódca dywizji, jego zastępcy i niektóre osoby funkcyjne mają prawo do stałego kontrolowania tych ośrodków zatrzymań. 

I kontrolują? 

R.S: I oczywiście kontrolują. Nawet parę dni temu była specjalna komisja, która jechała zobaczyć, jak funkcjonuje taki ośrodek zatrzymań. 

Panie pułkowniku, czy z całą odpowiedzialnością może pan potwierdzić na antenie Polskiego Radia, że w "polskich" aresztach, więzieniach nie dochodziło do żadnych takich dramatów, do jakich doszło w bagdackim więzieniu? 

R.S: Jestem tego pewien, jestem przekonany i mogę to stanowczo potwierdzić, że na naszym terenie odpowiedzialności w ośrodkach zatrzymań do takich w naturze nigdy nie dochodziło i nie dochodzi. 

A warunki, w jakich są przetrzymywani więźniowie? Czy one są właściwe? 

R.S: Można powiedzieć, że - niektórzy mogliby się zdziwić - są to warunki, które stwarzamy osobom w końcu zatrzymanym, więc wydawałoby się, że mogłyby być gorsze, skromniejsze. Otóż, nie jest to prawdą. Te ośrodki są naprawdę dobrze przygotowane. Na swój użytek mam takie powiedzenie, że pewnie niejedna osoba zatrzymana nie ma takich warunków prywatnie, u siebie w domu. No, ale to wynika właśnie z przepisów, które chcemy realizować, które znamy i wdrażamy w życie. Musimy stworzyć takie godne warunki, żeby człowiek mógł być tam zatrzymany. 

Panie pułkowniku, ostatni tydzień, jeżeli chodzi o sytuację wojskową i militarną przyniósł - w moim przekonaniu - pewną istotną zmianę. Mianowicie, od dwóch dni trwają walki, trwają starcia w Nadżafie i w Karbali. Strona iracka, zarówno strona tych umiarkowanych szyitów, jak i radykałów w postaci al-Sadra twierdzi, że siły koalicyjne przekroczyły ową mityczną, umowną czerwoną linię, że zbytnio zbliżyły się do świętych sanktuariów szyitów. Czy to było nieuniknione? 

R.S: Po pierwsze, trzeba powiedzieć, że to strona druga, strona terrorystów, bojówkarzy al-Sadra nie dotrzymała pewnych ustaleń. Nie chciała pójść na żadne pokojowe ustępstwa. Nie chciała dobra. Nie chce go nadal, bowiem dalej atakują, dalej giną niewinni ludzie, dalej naraża się życie małych dzieci i nadal niszczy się obiekty kultu - bardzo ważne budynki historyczne. I to wszystko dzieje się właśnie, w cudzysłowiu, dzięki sadrowcom. 

Właśnie. Uszkodzony został meczet Imama Allego. Jego złota kopuła ma cztery dziury po uderzeniach pocisków. Czy to nie prowadzi do jakiejś eskalacji całej sytuacji? 

R.S: A kto powiedział, że te pociski, to pociski sił koalicyjnych? Znamy dobrze takie przypadki, gdzie większość sadrowskich sił specjalnie atakuje obiekty kultu, aby potem mówić, że siły koalicji je niszczą. Otóż, nie jest to prawdą. 

Generał Marc Kimit powiedział wczoraj, że sadryści traktują meczety, obiekty kultu, jak żywe tarcze. 

R.S: Mamy najlepszy dowód, jak sadryści traktują obiekty kultu. Mamy doskonałe zdjęcia, film ze środka meczetu, w którym terroryści gromadzili amunicję, materiały wybuchowe, broń, której potem używają do ataków terrorystycznych. Taki obiekt kultu przestaje nim być w myśl Konwencji Genewskiej. 

Ale w tym mijającym tygodniu trwały nie tylko walki. To, oczywiście, było najtragiczniejsze. Prowadzona była również działalność cywilno-wojskowa. Czy w polskiej strefie coś się w tej kwestii wydarzyło? W kwestii pomocy humanitarnej, w kwestii odbudowy zniszczonego wojną Iraku? 

R.S: Rzeczywiście, po 4 kwietnia, kiedy nasza działalność grup współpracy cywilno-wojskowej nieco przystopowała, dzisiaj mogę stanowczo powiedzieć, że jesteśmy na dobrym torze. Codziennie grupy te wyjeżdżają w teren. Nawet parę minut temu rozmawiałem z szefem jednej z grup, który powiedział, że kolejna grupa wyjeżdża do Al-Hillah na spotkania. Te spotkania się odbywają. Wczoraj jedna z grup była w szpitalu niedaleko tej miejscowości. Odnowiony, przepiękny, wyposażony szpital - to wszystko się robi dla dobra tych ludzi, dla dobra tych, którzy naprawdę na to zasługują. 

W tym mijającym tygodniu byliśmy także świadkami smutnej uroczystości. W Karbali we wtorek pożegnaliśmy tych żołnierzy, którzy w ubiegłą sobotę ponieśli śmierć pełniąc swoje obowiązki służbowe w Iraku. W jaki sposób to pożegnanie, ten dramat wpłyną na psychikę polskich żołnierzy i na morale naszej armii tutaj? 

R.S: Cóż, pożegnanie było rzeczywiście wzruszające i wielu z nas miało łzy w oczach żegnając naszych dwóch przyjaciół, kolegów. I tutaj uchylę rąbka tajemnicy: generał Bieniek również miał łzy w oczach. Było to wzruszające, była to przepiękna ceremonia celebrowana przez trzech księży kapelanów. Jesteśmy wzruszeni do tej pory. Nie możemy sobie w sumie zdać sprawy z tego, że ich nie ma już pośród nas, ale wiemy, że są: pamięć o nich tutaj, w dywizji na pewno nie zaginie. Byli to bardzo dobrzy żołnierze, wspaniali koledzy, nasi przyjaciele drodzy naszym sercom. 

Ja może też uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że generał Mieczysław Bieniek złamał w swoim zachowaniu tam, w Karbali pewien konwenans - uklęknął przed trumnami i ucałował sztandar. Tak żegnał się z tymi żołnierzami, którzy odeszli.

niedziela, 11 maja 2014

11 maja 2004 r. (uroczystości pogrzebowe w bazie)

Sławomir Stróżak - kapitan z Bielska-Białej oraz Marek Krajewski - młodszy chorąży sztabowy z Lublina polegli 8 maja 2004 roku pełniąc służbę stabilizacyjną w Iraku podczas II zmiany PKW działającego w ramach Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe
Na ten dzień  szykowaliśmy w sposób szczególny. Żołnierze z kompanii reprezentacyjnej poprosili, by mogli wystąpić w okularach. Nie, by chronić oczy przed słońcem ale ukryć łzy. Przemówienie dla dowódcy pisałem w nocy. Skreślałem zdanie po zdaniu, zmieniałem słowa, układałem, by oddało wszystko, co tylko chcielibyśmy wszyscy powiedzieć ustami generała Bieńka. Zaniosłem to Bieńkowi rano. Przeczytał i pozostawił na biurku. 

W południe rozpoczęła się ceremonia pożegnania, trumny wniesiono do holu gdzie czekali już dowództwo, sztab i żołnierze. Kapelan ks. ppłk Mirosław Biernacki poprowadził ceremonię. Niektórzy wychodzili z hali. Nie szło wytrzymać smutku, żalu, zwłaszcza tym, co znali poległych osobiście. Dowódca stanął przed trumnami i wygłosić z pamięci (słowo w słowo dokładne, jak było na papierze) moje przemówienie. Wszyscy żeśmy płakali - i otwarcie, i w duszy...

czwartek, 8 maja 2014

8 maja 2004 r. (polegli: kpt. Stróżak i chor. Krajewski)

Wieść o wypadku podczas patrolu dotarła do bazy w popołudniu, ok. 15:15. W miejscowości Al Imam polski patrol zbliżył się do leżącego na drodze przedmiotu przypominającego minę, kpt. Stróżak wyszedł z wozu, by sprawdzić to sprawdzić. Niestety, mina została zdalnie odpalona. Ranny Stróżak został przewieziony do szpitala polowego w Babilonie - tu zobaczyłem, go pop raz pierwszy, widziałem leżącego na stole w sali operacyjnej, zabraliśmy od lekarzy karabinek i przekazaliśmy do batalionu dowodzenia. Lekarze orzekli, że nie są w stanie mu pomóc w tym miejscu i że trzeba go ewakuować do szpitala w Bagdadzie (szpital o wyższym stopniu referencji). Żył jeszcze, gdy zabierano go na pokład śmigłowca, by przetransportować go do Bagdadu. Niestety, podczas transportu zmarł.


Chor. Marek Krajewski zginął w wypadku pod Karbalą, gdy na pojazd wojskowy najechała ciężarówka iracka.

Wyborcza.pl pisała:

"Sobotnie wydarzenia wstrząsnęły Polakami pełniącymi służbę w Iraku. Rzecznik dywizji ppłk Robert Strzelecki powiedział, że żołnierze są pogrążeni w smutku i żałobie. Do niedzieli w południe w polskich bazach obowiązywała żałoba, flagi opuszczono do połowy masztu."

http://wyborcza.pl/1,75248,2063123.html

http://www.wso.wroc.pl/mnd-cs-irak/2485-kpt-slawomir-strozak.html

http://www.rp.pl/artykul/77343.html?print=tak

środa, 7 maja 2014

7 maja 2004 r. (W. Milewicz i Mounir Bouamrane zastrzeleni w Iraku)

Dowódca otrzymał wiadomość wprost od Amerykanów, którzy znaleźli samochód Milewicza podziurawiony, jak sito w odległości ok 30 km na południe od Bagdadu. Nie w naszej strefie odpowiedzialności zatem i sami nie mogliśmy tam działać ale Amerykanie szybko nas powiadomili i baza stanęła na równe nogi. Milewicz już nie żył, gdy nadjechały pojazdy amerykańskie, producent - Bouamrane także. Ranny ciężko w rękę Jerzy Ernst może mówić o szczęściu. 

Wylecieliśmy z dziennikarzami do Bagdadu do szpitala wojskowego, by odwiedzić Jerzego Ernsta, który zamach ten przeżył ciężko raniony w rękę. Śmigłowiec szybko pokonał trasę (35 minut) ale chwiał nami na wszystkie strony, że żołądek o mało co nie eksplodował. Na lotnisku BIAP w Bagdadzie czekali na nas już przedstawiciele ambasady RP oraz ochrona. W konwoju przejechaliśmy do zielonej strefy i szpitala wojskowego. Z całej jazdy pamiętam, że kurczowo trzymałem karabinek i wyglądałem pewnie na śmiertelnie przerażonego. 

W szpitalu wprowadzono nas do Ernsta. Leżał sam w małym pokoju. Ręka była już po operacji. Obudził się i zaczął z nami rozmawiać. Mówił cichym głosem i był dość serdeczny. Podziękował za odwiedziny. Lekarz dął nam tylko 15 minut na rozmowę więc dopuściliśmy media. 

http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105402,14116451,Kto_zabil_Milewicza_i_Bouamrane__Prokuratura_umarza.html
https://cpj.org/killed/2004/waldemar-milewicz.php
http://www.middle-east-online.com/english/?id=9931

sobota, 3 maja 2014

3 maja 2004 r. (uroczystość w ruinach pałacu króla)

Święto Konstytucji 3 Maja obchodziliśmy w Babilonie - wcale nie był to dzień wolny od służby, przeciwnie od rana nerwówka, jak zwykle. Słonecznie i od rana pełno gości. Śmigłowce lądowały i startowały co kilka minut, baza stała się jeszcze lepiej strzeżoną twierdzą a ruiny Pałacu Nabuchodonozora pękały w szwach od  licznie zebranych żołnierzy różnych kontyngentów. Była tradycyjna masz święta, przemówienia, wręczenie odznaczeń i upominków oraz pamiątkowe zdjęcia.  Ks. kpt. Biernacki uwinął się dość szybko z mszą, podczas której graliśmy z 3 kolegami na organach, gitarach, śpiewaliśmy pieśni i generalnie bawiliśmy się setnie. Wieczorem powtórka - czyli ognisko i śpiewy przy nim. Było super, jak na irackie warunki i okoliczności. Media miały mi to trochę za złe, gonili po bazie z mikrofonami wymyślając newsy i chcąc bym je komentował. Robiłem to ze swoistym dystansem i tylko na tyle, na ile mogłem. Bawił się z nami cały sztab, dowódca tez był i opowiadał kawały po angielsku ... 

piątek, 2 maja 2014

2 maja 2004 r. (medale dla żołnierzy - obrońców miasta Karbali)

Żołnierze 17 Brygady Zmechanizowanej (Międzyrzecz) wpisali się w historię Karbali i Iraku, jak mało kto. Dzielnie bronili i obronili Ratusz Miejski (City Hall) przed irackimi rebeliantami. Trwało właśnie największe święto religijne - aszura, podczas którego do Karbali ściągało 8 milionów pielgrzymów. Mimo że długo nie mówiło się o tym, że nasi żołnierze brali udział w regularnej walce - czego nie przewidywał nasz mandat. Polacy i Bułgarzy dzielnie stawili odpór atakom w na początku kwietnia 2004 r. i w ich wyniku wielu ucierpiało na zdrowiu. Uratowali jednocześnie najważniejsze, strategiczne miejsce w Karbali. W miesiąc po walkach zostali uhonorowani medalami dywizji, upominkami podczas spotkania z dowódcą. W Internecie krąży sporo filmów o tych walkach i sporo emocjonalnych opisów więc nie miejsce to na ich powielanie.  

Zginęło ponad 80 rebeliantów, których zresztą nikt nie żałował. 




poniedziałek, 28 kwietnia 2014

28 kwietnia 2004 r. (szpiegowanie)

No oczywiście, że kontrwywiad działał i wywiad też, i oddział walki psychologicznej. Każdy z nich zbierał informacje. Zbierała i sekcja prasowo-informacyjna. By lepiej rozumieć, wiedzieć, przewidywać. Działo to się tak: przychodził tłumacz mówiąc, że jedzie do np. Karbali. Wówczas prosiło się go o zrobienie pamiątkowych zdjęć i nagranie filmików z demonstracji, pochodów, plakatów na ścianach i wszystkiego, co by mogło stanowić fajne dodatki do opowieści. Z tych pozornie strzępów informacji układał się obraz sytuacji wtedy i wówczas, co łatwo było przełożyć na teraz i tu. Liczyliśmy ludzi modlących się i mnożyliśmy przez metry kwadratowe placu przed meczetem. Tłumaczyliśmy napisy na sztandarach i transparentach. Analizowaliśmy twarze, ubiór i sprawdzaliśmy każdy szczegół wyposażenia np. ciągniętego wózka. Oglądaliśmy zwłaszcza kobiety ... te często wykorzystywane były do przenoszenia ładunków wybuchowych. Jedna taka postanowiła się wysadzić 200 m od punktu kontrolnego (albo raczej ją wysadzono, bo w jej włosach znaleziono anteny odbiorcze). A ekscytowało nas to, ze widzieliśmy na zdjęciach miejsca, których żaden chrześcijański kulturowo śmiertelnik chyba nigdy nie ujrzy.... 


W sumie w skali Dywizji takich zdjęć i filmików powstawały tysiące, dziesiątki tysięcy. Mimo formalnego zakazu posiadania aparatów i blokady na publikację zdjęć, każdy je rozsyłał do domu i w swojej karierze widziałem ich doprawdy wiele. Po misji podczas spotkać i szkoleń wychodziły na jaw zdolności naszych żołnierzy. Fotografie z zatrzymań, z wyjazdu na patrole, zdjęcia z namiotów i kontenerów, z bazy a w tel np. stacja paliw czy budynek dowództwa. Wszystko to było na zdjęciach i wszystko to było publikowane prywatnie. I potem dziwimy się, że dochodziło do w miarę celnych ostrzałów bazy z moździerza nocą albo że napastnicy wiedzieli skąd i wyjeżdża patrol i jaką ma on siłę ogniową.

Oficjalne zakazy na nierobienie zdjęć z misji nie były przestrzegane przez nikogo więc i my korzystaliśmy z "usług" osób, którzy ze względu na swoją religię i pochodzenie mogli wejść do miejsc, w których nikt z nas nie mógłby być.








sobota, 26 kwietnia 2014

26 kwietnia 2004 r. (transport więźniów)

Tak, mieliśmy ośrodek zatrzymań. Tak, przetrzymywaliśmy w nim podejrzanych, niektórych skazanych oraz osoby aresztowane za konkretne akty niezgodne z prawem. Tak, nie był to ośrodek wypoczynkowy chociaż oczywiście nie było to także więzienie o najcięższym rygorze. Tak, zatrzymani czasami byli przesłuchiwani długo i uciążliwie. Tak, nie odpoczywali 24h na dobę i nie mieli telefonów przy sobie. Tak, nie można było im rozmawiać z nikim innym jak tylko z żandarmerią wojskową i prawnikami. 

Od czasu do czasu przyjeżdżał do naszego ośrodka zatrzymań taki amerykański zespół MIT (Mobile Interrogation Team), by przesłuchać zatrzymanych. I owszem, kolesie z MIT wychodzili z  przeprowadzonego przesłuchania bardzo zmęczeni ... Cóż, taka robota.

Nagonka jednak na Polaków dopiero się rozpoczęła. Już tu i ówdzie wróbelki ćwierkają, że to niby Polacy biją zatrzymanych i że niszczą ruiny Babilonu. Taka oto walka psychologiczna rozpocząć się miała niebawem i na serio. 

A tymczasem, wciąż dostarczaliśmy zatrzymanych do Bagdadu. Co się z nimi tam działo? Nikt nie wie.

środa, 23 kwietnia 2014

23 kwietnia 2004 r. (starcia żołnierzy z szyickimi bojówkarzami)

A dzisiaj głos suchego komunikatu prasowego Associated Press o starciach Polaków z szyickimi bojówkarzami w centrum Karbali. Zaatakowany konwój polsko-litewsko-łotewsko-bułgarski przemierzał centrum Karbali w codziennym patrolu. 

Polish Troops Clash With Shiite Militia (And Bulgarian, Latvian and Lithuanian)

Associated Press| Fri, Apr 23, 2004 | AP 


Posted on 23.4.2004 13:04:15

KARBALA, Iraq - Shiite Muslim militiamen clashed with Polish-led coalition troops in the holy city of Karbala on Friday, the latest skirmish between followers of a radical cleric and coalition forces in the south.

One soldier was injured and taken to a military hospital for treatment, officials said.
Militiamen attacked a military convoy made up of Polish, Bulgarian, Lithuanian and Latvian soldiers near city hall in the center of Karbala around the time of weekly Muslim prayers, said Lt. Col. Robert Strzelecki, spokesman for Camp Babylon, the main Polish base. Gunmen and soldiers exchanged fire.

Strzelecki said he would withhold the nationality of the injured soldier until the soldier's national ministry of defense was notified.

After the attack, a combat force made up of Poles, Bulgarians, Lithuanians and Latvians were sent in to "secure the area and reinforce the city hall," according to a statement e-mailed by another multinational force spokesman, Maj. Slawomir Walenczykowski.

The militia of radical Shiite cleric Muqtada al-Sadr rose up across the south at the beginning of April, taking control of several cities and engaging in bloody battles with coalition forces in the region. Over the past week the militiamen have returned police stations in Karbala, Kufa and Najaf to Iraqi authorities, but gunmen continue to roam the streets and have occasionally fired on coalition troops.

Friday's broad daylight attack came just hours after city hall was slammed by mortar fire, injuring an Iraqi policeman, the division reported.

On Wednesday and again Thursday, the coalition base in Karbala, known as Camp Kilo, was pounded with rebel mortar rounds. No one was injured, the division reported.

Mortar attacks on coalition bases throughout south-central Iraq (news - web sites) — including those in Karbala, Najaf and Hillah — have grown more frequent in recent weeks.


wtorek, 22 kwietnia 2014

22 kwietnia 2004 r. (iracka ochrona bazy)

Dzisiaj jednostki wojskowe (bazy) chronione są przez wyspecjalizowane oddziały cywili. Chyba poza nielicznymi wyjątkami. Kiedyś warty wystawiane były z pododdziałów macierzystych jednostek, na szkołach z elewów, kadetów czy podchorążych, w JW z żołnierzy z poboru. Nigdy cywil nie chronił wojska. Potem się trochę zmieniło i nastały czasy oddawania wart pod władzę firmom ochrony.

W 2004 roku, gdy naszych żołnierzy częściej wysyłano poza bazy niż kiedykolwiek wcześniej, znaczny wysiłek ochrony bazy przejęli iraccy para-żołnierze. Szkoliliśmy ich dzielnie, wyposażaliśmy, uczyliśmy ale jakoś zawsze nie do końca umieli się znaleźć. Od ochrony baz woleli przesiadywanie w gronie własnym i opowiadanie o hurysach. Tak to było ...

niedziela, 20 kwietnia 2014

20 kwietnia 2004 r. (Różnica czasu +3h)

Różnica czasu w sumie niewielka, bo tylko +3h i w czasie dnia w zasadzie nieodczuwalna ale gdy trzeba było coś powiedzieć logicznego do kamery w wiadomościach o 19:30, to robiła się z tego godzina 22:30 ... Jeśli oczywiście wydawca zaraz nas puszczał na początku. Zatem wyglądało to tak, że po upudrowaniu i przygotowaniu kamery, mikrofonów, anteny, itp. Dzidek (P. Dziemiańczuk) stawał przed kamerą i słuchał w uszach, co mu Warszawa mówi. I stał, stał... aż się zlitowali. Gdy już wpuścili na wizję, to 2-3 sekundowa różnica w odbiorze zawsze się pojawiała i należało mieć wprawę, by się nie dać wciągnąć w słuchanie samego siebie mówiącego w TV, gdy już się dawno skończyło. Mistrzami byli oczywiście Piotr Dziemiańczuk i Maciej Woroch. 

W trakcie dnia - było nie lepiej. Upał doskwierał. Kamery trzeba było osłaniać arafatkami a ekipa techniczna raczej nie ubierała wyjściowych garniturów do nagrania. Co się działo poza kamerami? rozśmieszanie, gonienie się z wodą, nieraz robienie głupich min, wszystko, by rozśmieszyć redaktora gadającego do kamery. Rzadko się udawało.

piątek, 18 kwietnia 2014

18 kwietnia 2004 r. (Polsat - relacja z konferencji prasowej i naszych działań w Iraku)

Na konferencję prasową na temat naszego mandatu oraz innych działań w strefie odpowiedzialności zaproszeni zostali lokalni szejkowie i przywódcy religijni

Obecność szejka dla zaproszonych irackich dziennikarzy była znakiem wielkiego poszanowania dla naszych działań. Dowódca Dywizji gen. Bieniek jak zwykle zapoznał wszystkich z aktualną sytuacją w strefie odpowiedzialności. Mówił o naszym mandacie, który przewiduje stabilizowanie sytuacji i zwrócił się do Irakijczyków o pomoc w odbudowie swojego własnego kraju. 


Polsat i inne media donosiły z bazy w codziennych łączeniach z krajem a okres wciąż był mało spokojny, coraz więcej było ataków na nasze bazy, wojska i same patrole. Chłopcy od walki psychologicznej (PSYOPS) zrzucali dziesiątki kilogramów ulotek z odezwami do Irakijczyków - robiono wiele, by sytuacja się stabilizowała. Niestety, nic takiego się nie wydarzało. 

środa, 16 kwietnia 2014

16 kwietnia 2004 r. (Dzień Sapera)


Święto Sapera uczczono w naszym HQ w Babilonie. Odczytano okolicznościowy rozkaz dowódcy. Rozdano wyróżnienia, w tym odznaczenia i medale. Organizowanie świąt w czasie trudnym, a Irak w tym czasie był niestabilny politycznie, zupełnie zdewastowany ekonomicznie a wojska i siły bezpieczeństwa praktycznie nie było, jest rzeczą trudną i czasem kwestionowaną. Gen. Bieniek jednak wykorzystywał każdą okazję, by mówić o czymś innym niż misja i podtrzymać morale wojska więc wykorzystywaliśmy każdą okazje na spotkania nie poświęcone zamachom i rannym. Saperzy zasługiwali zresztą od zawsze na traktowanie szczególne. Uczczono ich i ich święto w stosownej oprawie, zaproszono także żołnierzy innych kontyngentów.


W dn. 8 czerwca br. podczas rozminowywania irackich magazynów amunicji zginęło w Iraku dwóch Polaków, trzech Słowaków i Łotysz. Uroczystości pożegnania żołnierzy w bazie Babilon odbyły się 9 czerwca 2004 r. - napisze o tym w stosownym czasie.

niedziela, 13 kwietnia 2014

13 kwietnia 2004 r. (Święto Arbaeen الأربعين‎ w An Najaf)

الأربعين‎ (Arba'een), czyli 40 dni po اشوراء (Ashura)

Islam jest może mało dostępny bez elementarnej wiedzy o historii tej religii i tradycji wywodzącej się od pierwszych jej wyznawców ale jest za to tak bardzo przenikliwą religią, że warto nieco ją poznać zanim się wyruszy do kraju, gdzie dominuje = panuje. Szkoliłem się zatem i nie odstawałem w obyciu od większości. Niemniej jednak nigdy nie byłem Islamistą. Chociaż jeszcze dzisiaj, gdy czytam o Islamie to mam gęsią skórkę. Coś w nim jest. Przeraża mnie tylko ten fanatyzm i łatwość z jaką przychodzi rządzić tym, którzy sterują umysłami wiernych w krajach islamskich.

W naszej strefie odpowiedzialności działo się coraz gorzej. W zasadzie tylko w okresie świąt nie było zamachów ale i przed i po świętach działo się wiele. Najmniej się pisało o dawnej strefie hiszpańskiej a obecnie amerykańskiej z pododdziałami z San Salwador. A tam zamachy, strzelaniny, napady na bazę, policję, ataki moździerzowe w nocy i za dnia, ataki na konwoje, co tu jeszcze pisać.... sytuacja nie do pozazdroszczenia. Amerykanie wraz z Blackwatersami , Salwadorczykami i z pomocą naszych żołnierzy odpierali ataki. Z patroli i walk pozostało mi raptem tylko kilka zdjęć a na nich widać dokładnie, jak wygląda Najaf w czasie Arbaeen, widać rannych, widać akcje z dachów budynków w bazie. 








piątek, 11 kwietnia 2014

11 kwietnia 2004 r.(Wielkanoc w Iraku)

"Myślę, że przeżywanie tych świąt z dala od kraju dla wielu jest czymś szczególnym. Dla mnie są to już czwarte takie święta. Jednak to trudno być z dala od swoich bliskich, przyjaciół. Na pewno oni wszyscy o nas dzisiaj myślą, mają nas w sercach. Zdrowych, wesołych świąt!" - powiedział Bieniek. 

Była msza wielkanocna, było wielkanocne śniadanie, były okazjonalne przemówienia i po raz pierwszy od wielu tygodni prawie rodzinna atmosfera. W bazach odbyły się spotkania z żołnierzami a media miły raj - dostęp do wszystkich a to nie było łatwe w ostatnim czasie.

Trudne to były święta. Z jednej strony pozostawione w kraju rodziny a z drugiej ciągłe zagrożenie i troska o własne zdrowie i życie. Czas ten jednak spędziliśmy w pokoju (o dziwo!), bez napadów, ataków, strzałów, tak jakby terroryści robili nam prezent wielkanocny. Słońce paliło, jedzenie było jak na Irak dobre - przygotowane z naszych zapasów i z przesłanych z kraju zapasów. Wojsko się postarało. Miłe były życzenia nadchodzące w postaci kartek pocztowych i maili.





http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-ze-swieconka-w-helmie-w-bazie-camp-babilon,nId,195544
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Wielkanoc-w-Iraku-czas-na-odzycie-tego-kraju-i-narodu,wid,5135158,wiadomosc.html


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

7 kwietnia 2004 r. (City Hall - Karbala uratowana dzięki naszym)

Oto tło sytuacji d Do Karbali przybywają kolejni pielgrzymi na święto Al-Arbaeen. Spodziewano się ok. 5-8 milionów szyitów wchodzących do miasta w pochodzie procesyjnym. Wojska Koalicji ubezpieczały jedynie rogatki Karbali i zapewniały ochronę oraz szpitale i pomoc potrzebującym. W tym czasie władze amerykańskie postanowiły zamknąć biuro szyickiego kleryka w Najaf i oczywiście swoich współkoalicjantów o tym nie poinformowali. W wyniku tego rozwścieczeni bojówkarze Al-Sadra przeprowadzili serię zamachów i ataków na naszych żołnierzy, a najkrwawsze miały miejsce w Karbali.

Fakt - nie mówiło się o tym głośno - bo i nasz mandat sił stabilizacyjnych nie przewidywał tak mocnej odpowiedzi z użyciem siły. Tymczasem po zmasowanym ataku rebeliantów na miejscowy Urzad Miasta (City Hall) i komendę policji nasi chłopcy, tj. z 17 BZ z Międzyrzecza nie tylko musieli siłą odpowiedzieć w obronie własnej i innych żołnierzy ale musieli przyjąć na siebie wysiłek ochrony całego City Hall w Karbali. Wydarzenia rozpoczęły się 3 dni temu i nikt o nich nie informował. W bazie wiedzieliśmy, że strzelają ale do mediów nic nie wydostawało się. W pierwszym dniu opór naszych był najlepszy. Padło ok. 80 rebeliantów. Do końca kwietnia jednak sytuacja jeszcze nie ustabilizowała się. Do Kabali wjechał amerykański batalion z 1 Dywizji Pancernej. 

W dniu 7 kwietnia 2004 r. na odprawie u gen. Bieńka przedstawiono pełen obraz operacji w City Hall. Dowódca zdecydował o wylocie do Karbali i spotkaniu się z żołnierzami 2 Grupy Bojowej (czyli z 17 BZ), biorącymi udział w walce.











Pisali także:

Napisali także: http://www.wprost.pl/ar/442776/10-rocznica-bitwy-o-City-Hall-w-Karbali-Gen-Bieniek-Nie-moglismy-przeciez-dac-sie-pozabijac/

http://www.apnewsarchive.com/2004/Polish-Bulgarian-Army-Attacked-in-Karbala/id-e7175a6037553a797123a30ef5eab651

http://www.hurriyetdailynews.com/default.aspx?pageid=438&n=polish-forces-rap-us-over-al-sadr-row-2004-04-16

7 kwietnia 2004 r. (ulice miast Karbala/Najaf/Al-Hillah)

Zdjęcia wykonane w rożnych dniach i w różnych miejscach ale trafnie oddające to, jak i czym żyło irackie społeczeństwo w pierwszej połowie 2004 roku. Są inne niż zdjęcia z miast europejskich, bije z nich jakich pozorny nieład, wręcz brud, są na nich jakieś chaotyczne sytuacje, niewytłumaczalne zachowania ... - obraz Iraku, który pamiętam. W tym wszystkim jednak było w nim coś, co ujmowało.