W całym tym zamieszaniu stabilizacyjno-wojennym, który się właśnie nagina w stronę bardziej wojny niż stabilizacji warto przypomnieć jedno z głównych założeń naszej misji, tj. zyskać intratne kontrakty, skorzystać z możliwości na założenie biznesów w Iraku, mieć za sobą przychylność nowo formowanego irackiego rządu, itp. - co oczywiście okazało się nie tylko czczymi mrzonkami ale zwyczajnie w świecie nierealnymi marzeniami. Do dzisiaj na naszej misji nie skorzystał chyba nikt. Czy się mylę?
Oto co w 2004 roku pisała Rzepa: RZP 23.02.2004
Irackie kontrakty
nadal w polskim zasięgu - W marcu będą ogłoszone kolejne duże przetargi. W biznesie brak
miejsca dla obrażonych
SONDAŻ " RZECZPOSPOLITEJ": Nie wykorzystujemy
naszej obecności w Iraku
ROZMOWA NA GORĄCO - Marek Kłoczko, dyrektor generalny
Krajowej Izby Gospodarczej: Rozmawiamy by zarobić
Informacje o irackich
kontraktach i przetargach znajdują się m.in. na stronach: www.rebuilding-iraq.net,
www.fedbizopps.gov., www.usinfo.pl
Do Polski przyjeżdża grupa przedstawicieli amerykańskiego
Departamentu Handlu oraz członkowie zarządu firmy Nour, która pokonała polski
Bumar w przetargu na dostawy uzbrojenia i wyposażenia dla irackiej policji i wojska.
Mają oni przekazać naszym firmom wiedzę, jak skutecznie ubiegać się o irackie
kontrakty.
Nie jest to jednak reakcja na polskie zażalenia w sprawie
nieudanego udziału w przetargu, lecz część zaplanowanej w styczniu europejskiej
podróży Amerykanów po stolicach europejskich państw koalicji walczącej w Iraku
oraz kilku innych krajów, m.in. Niemiec. Amerykanie zamierzają przekonywać
europejski biznes, że liczą na jego obecność w Iraku.
Kolejne przetargi w marcu
Przegrana Bumaru nie zniechęciła polskich firm do ubiegania
się o kontrakty w Iraku. W marcu zostaną ogłoszone następne przetargi, na
znacznie wyższe kwoty niż w kontrakcie, w którym miał nadzieję zwyciężyć Bumar.
- W biznesie nie ma miejsca dla obrażonych - mówi sam prezes Bumaru Roman
Baczyński.
- W Iraku w ciągu najbliższych kilku lat będzie największy
plac budowy na świecie - ocenia Jacek Kwaśniewski, zastępca dyrektora ds.
rozwoju przedsiębiorczości prywatnej koalicyjnych władz tymczasowych w Iraku. -
Tam napłyną miliardy dolarów. Nigdzie na świecie nie będzie takiej możliwości
rozwoju biznesu.
Polskie protesty są, zdaniem Kwaśniewskiego, jak najbardziej
uzasadnione. - W ten sposób wpisujemy się w chór niezadowolonych koalicjantów.
Bo tak samo jak Polacy protestują Brytyjczycy, Hiszpanie, Australijczycy,
Nowozelandczycy. Teraz już wiadomo - fakt, iż jesteśmy sojusznikami, wcale nie
oznacza, że będziemy traktowani na specjalnych warunkach. I nie dotyczy to
tylko Polaków.
Jacek Kwaśniewski, który teraz jest w Polsce i zajmuje się
kojarzeniem firm polskich i irackich, nie ukrywa, że był bardzo rozczarowany,
kiedy dowiedział się o przegranej Bumaru. Sądzi jednak, że konsorcjum
zorganizowane przez tę firmę może z powodzeniem dostarczać do Iraku towary,
którymi dysponuje. - Tam cały czas na taki towar jest zapotrzebowanie - ocenia.
Duży weźmie więcej
- Bumar, zgłaszając swoją ofertę na wyposażenie nowej
irackiej armii, podszedł do sprawy zbyt jednostronnie. Nie dołożył np. starań,
by zawiązać konsorcjum w większym stopniu międzynarodowe. Naiwnie sądził, iż
liczy się przede wszystkim polityczne poparcie - podsumował w radiowej Trójce
działania polskiego konsorcjum prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Jest jednak mało prawdopodobne, aby to Polacy otrzymywali w
Iraku wielkie kontrakty infrastrukturalne, bo te z pewnością nadal będą
przypadać Amerykanom. Największym wygranym do tej pory jest amerykański
Bechtel, a obok niego inne duże firmy z USA: Kellogg, Brown and Root, Contrack
International, Washington International, Parsons, Perini Corporation. Dopiero
wśród poddostawców pojawiają się nazwy firm zagranicznych: Polimex Cekop,
Ostrowski Arms, hiszpańskie Dragados czy Soluziona. Warto jednak szukać na
odpowiednich stronach internetowych informacji o kolejnych przetargach i
zakupach. - Tam potrzebne jest dosłownie wszystko - podkreśla Jacek
Kwaśniewski.
Na kontrakt w Iraku ma nadzieję m.in. prezes toruńskiego
Metronu. - Jest tam zapotrzebowanie na 5 mln wodomierzy. Prowadzimy rozmowy z
firmą, która będzie miała tam duży kontrakt - mówi Leszek Pilarski, prezes
Metronu.
Bądźmy cierpliwi
Mimo protestu Bumaru realizacja kontraktu wygranego przez
firmę Nour nie została wstrzymana. Ale w Warszawie nadal oczekuje się, że
Amerykanie udzielą dokładnych wyjaśnień. - Bumar, składając oficjalny protest i
kwestionując decyzję organizatorów przetargu, skorzystał z przysługującego mu
prawa. Z pewnością dokładnie rozważył, czy ma silne argumenty - mówi wiceszef
MON Janusz Zemke i zaleca cierpliwość.
- Poczekajmy na wyniki oceny polskiego protestu - sugeruje
ambasador Stanisław Smoleń, który w MSZ prowadzi sprawy gospodarczego
zaangażowania krajowych przedsiębiorstw w Iraku.
Józef Nawolski, przewodniczący rady nadzorczej PHZ Bumar,
dyrektor Departamentu Spraw Obronnych i Ochrony Informacji Niejawnych w
Ministerstwie Skarbu Państwa, zapewnia, że Bumar skrupulatnie i rzetelnie
wycenił wartość swej oferty. - Było dla nas oczywiste, iż pierwszeństwo mają
wytwórcy krajowi - dodaje. Tylko gdy w Polsce nie było producenta (np.
radiostacji, kompasów i plastikowych manierek), zwracano się do zagranicznych
dostawców.
Bumarowi zarzucano, że jego oferta była zbyt droga. - Gdyby
było więcej czasu, być może udałoby się obniżyć nieco ceny - ocenia Nawolski. -
Jeśli produkty gotowe do odbioru w bramie zakładu kosztowały według oferty Bumaru
410 mln USD, to urwać można było najwyżej 10 mln. Błędem było na pewno
rozbudzenie nadmiernych oczekiwań związanym z tym kontraktem, a przecież to
jedynie pierwszy w tej dziedzinie.
Nawolski sugeruje, by nie mieć złudzeń: - Każdemu zamówieniu
na broń, choćby się przedstawiało nie wiadomo ile finansowych wyliczeń, toruje
drogę decyzja polityczna. Tak zawsze było. I będzie!
- Będziemy uczestniczyć w kolejnych przetargach, bo życie
toczy się dalej - zapowiada Roman Baczyński, mimo że sam jest rozczarowany
zdawkowymi wyjaśnieniami, jakie napłynęły z Iraku.
Dla ambasadora Smolenia rezultat protestu będzie istotny, bo
pozwoli zebrać ważne doświadczenia dotyczące procedur.
ZBIGNIEW LENTOWICZ, DANUTA WALEWSKA
SONDAŻ " RZECZPOSPOLITEJ"
Nie wykorzystujemy naszej obecności w Iraku
Nie wykorzystujemy
możliwości, jakie dla gospodarki stwarza polskie uczestnictwo w koalicji
interweniującej w Iraku - uważa ponad połowa Polaków. W badaniach, wykonanych
na zlecenie "Rz", więcej niż co drugi pytany ocenia to wykorzystanie
jako "raczej złe" lub "zdecydowanie złe".
O tym, że Polska wykorzystała możliwości gospodarcze, jakie
stwarza nam uczestnictwo w koalicji irackiej, przekonanych jest niespełna 2
proc. Polaków - wynika z sondażu przeprowadzonego przez Pracownię Badań
Społecznych w Sopocie. Niewiele ponad 20 proc. ocenia to wykorzystanie jako
"raczej dobre". W obu przypadkach mówią tak najczęściej ludzie
młodzi, z wykształceniem zawodowym lub podstawowym, ze wsi lub z mniejszych
miast. Wśród przekonanych, że polska gospodarka zyskała na naszej obecności w
Iraku, dominują osoby niepracujące, uczniowie i studenci, a także zwolennicy
Krajowej Partii Emerytów i Rencistów (prawie 7 proc.) oraz SLD-UP - na drugim
miejscu w tej grupie - z udziałem ponad 4-procentowym.
Zdecydowana większość Polaków natomiast - łącznie prawie 55
proc. - uważa, że możliwości gospodarcze, jakie stwarza nam udział w irackiej
koalicji, nie zostały wykorzystane. O zdecydowanym zaprzepaszczeniu tych szans
przekonanych jest ponad 23 proc. badanych, a prawie 32 proc. mówi o
wykorzystaniu "raczej złym". Jest to opinia głównie osób starszych
(powyżej 40 lat) z lekką przewagą wykształcenia na poziomie średnim,
mieszkających w dużych miastach. Grupa przekonanych składa się głównie z
właścicieli, robotników wykwalifikowanych oraz pracowników umysłowych sympatyzujących
najczęściej z partiami opozycyjnymi.
Stosunkowo dużo ankietowanych, bo aż niespełna 23 proc., nie
ma wyrobionego zdania na temat, co mogłaby zyskać polska gospodarka dzięki
naszej obecności w Iraku. Są to głównie kobiety (gospodynie domowe) i osoby
młode (uczniowie), a także osoby z grupy najstarszych.
A.K.
Badanie przeprowadziła Pracownia Badań Społecznych w Sopocie
7 - 8 lutego br. na 1022-osobowej próbie reprezentatywnej dla dorosłej ludności
kraju.
ROZMOWA NA GORĄCO
Marek Kłoczko, dyrektor generalny Krajowej Izby Gospodarczej
Rozmawiamy by zarobić
Jak przegrana Bumaru w wartym ponad pół miliarda dolarów
przetargu na uzbrojenie nowej irackiej armii wpłynie na plany polskiego
zaangażowania gospodarczego w tym kraju?
MAREK KŁOCZKO: Moim zdaniem ta porażka nie wpłynie
zasadniczo na nasze długofalowe zamierzenia, choć z pewnością zrobiła wrażenie,
głównie psychologiczne. To nieuniknione, bo kontrakt jest rzeczywiście duży, a
do tego pierwszy, w którym samodzielnie wzięło udział polskie konsorcjum. Na
pewno wszelkie aspekty i konsekwencje niefortunnego dla nas rozstrzygnięcia
będą gruntownie analizowane. Ale musimy pamiętać, że była to pierwsza, lecz nie
ostatnia oferta. Przetargów, również dużych, będzie coraz więcej.
W których dziedzinach mamy największe szanse skutecznie
walczyć o zamówienia?
Przede wszystkim musimy sobie zdawać sprawę, że o
inwestycjach i dostawach do Iraku decydować będą przetargi organizowane na
różnych poziomach i w różnych kategoriach. Zazwyczaj mają one związek ze
źródłem ich finansowania.
Inne procedury i zasady obowiązują w przypadku przetargów,
gdy w grę wchodzą wyłącznie pieniądze amerykańskiego podatnika przeznaczone na
wielkie, strategiczne inwestycje w podstawowych gałęziach gospodarki. Mówimy tu
o środkach rzędu 18 mld USD. Wiadomo, że w tym przypadku największe szanse na
zamówienia będą miały wielkie firmy amerykańskie, a nasza rola musiałaby się
ograniczyć do zabiegania o zlecenia podwykonawcze. Zupełnie innymi prawami,
również w sensie formalnym, rządzą się zamówienia zbrojeniowe. Analiza
doświadczeń Bumaru jest bardzo przydatna, by można było formułować wnioski
dotyczące naszych szans w przyszłości.
Pamiętajmy, że już startują pierwsze przetargi organizowane
przez centralne władze irackie, przetargi finansowane za pieniądze uzyskane ze
sprzedaży ropy. To środki przeznaczone wyłącznie na odbudowę zniszczonego kraju
- ich wielkość trudno na razie oszacować, ale z pewnością jest to co najmniej
kilka mld USD. Własne przetargi organizują już zewnętrzni darczyńcy. Spore sumy
oferują, na przykład, najbliżsi sąsiedzi Iraku - rządy Kuwejtu i Arabii
Saudyjskiej. Jest jednak oczywiste, że bez tworzenia konsorcjów z udziałem firm
z tych krajów starania o zamówienia finansowane z tego źródła będą mało
skuteczne.
Pomoc dla Iraku proponują też inne kraje - wiadomo jednak,
że te pieniądze adresowane są raczej do narodowych firm, polskie szanse
widziałbym głównie w kooperacji i podwykonawstwie. Odrębne źródło zamówień to
przetargi organizowane przez administracyjne władze na szczeblu centralnym z
myślą o zaspokojeniu natychmiastowych, doraźnych potrzeb na poziomie
regionalnym. Ich cechą są króciutkie terminy rozstrzygania, na przykład
trzytygodniowe. Prawie niemożliwe jest skuteczne ubieganie się o te zamówienia,
gdy zainteresowane nimi przedsiębiorstwo nie ma na miejscu swego
przedstawiciela, lub - jeszcze lepiej - miejscowego partnera. Tylko wówczas
można natychmiast zareagować na ogłoszenie konkursu, zorganizować szybką
dostawę, zapewnić bezpieczny transport.
Które branże miałyby dziś największe szanse uzyskiwania
zamówień lokalnych? Wiele mówiło się o naszym doświadczeniu w inwestowaniu w
Iraku...
Doświadczenia sprzed lat nie mają dziś niemal zupełnie
znaczenia. Reguły gry i sytuacja zupełnie się zmieniły. Potrzeby są jednak
ogromne i wydaje się, że moglibyśmy wykorzystać nasz potencjał w dziedzinie
przemysłu elektromaszynowego, budownictwie, doświadczenia w dostarczaniu
gotowych obiektów produkcyjnych oraz infrastruktury komunalnej.
Co robimy, by ten potencjał wykorzystać?
Przyjęliśmy strategię nie doraźnego, a długofalowego
zaangażowania. Nie tylko w Iraku, ale w całym regionie, który stoi w przededniu
gwałtownego boomu inwestycyjnego. Dlatego zorganizowaliśmy już kilkanaście
misji wyjazdowych do krajów sąsiadujących z Irakiem, a ostatnio do samego
Bagdadu. Ich owocem są pierwsze, pojedyncze jeszcze, zamówienia i dostawy.
Liczymy, że w miarę stabilizowania się sytuacji zaczną procentować kontakty,
które zdobyli przedsiębiorcy uczestniczący w tych wyjazdach.
Dotyczy to również Bumaru, który ma wobec Iraku poważne i
tym razem "cywilne" plany. Projekt budowy linii kolejowej przez
konsorcjum utworzone z Hiszpanami i przy zaangażowaniu kapitału kuwejckiego
miałoby duże znaczenie nie tylko dla Iraku, ale i całego regionu.
Rozmawiał Zbigniew Lentowicz
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_040223/ekonomia/ekonomia_a_1.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz