Raz na jakiś czas oprócz zmiany kontyngentów w Dywizji zmieniali się także dziennikarze, kamerzyści, dźwiękowcy, radiowcy - całe zespoły, bądź tylko jeden czy dwóch. Każda zmiana dziennikarska odbywała się płynnie, gdyż ich mocodawcy na pewno nie mogliby obyć się bez nich i ich codziennych informacji z bazy. W 2004 roku były to tematy na tyle nowe dla nas, jako dla Polski ale i dla armii oraz rodzin tych, którzy wyjechali na miejsce, że ich (mediów) obecność w bazie - choć trudna logistycznie, to oczywiście była konieczna. Dziennikarze płynnie zmieniali się przekazując obowiązki a każdy dziennikarz był w zasadzie inny i inaczej podchodził do rzemiosła. Lubiłem z każdym przebywać i rozmawiać, choć oczywiście w trakcie gorących w wydarzenia chwilach odczuwałem presję i ciśnienie na to, bym był w mediach ciągle. Z oczywistych względów nie było to możliwe ale zaspakajałem dziennikarzy potrzeby na ile czasu i sił mi starczało. Uczyłem się również fachu dziennikarskiego od nich samych - oj, dali mi szkołę, której trudno zapomnieć. Szkoliłem już po misji żołnierzy i prowadziłem wykłady w instytucjach cywilnych wykorzystując z życia wzięte przykłady.
Dowódca Dywizji gen. Bieniek zawsze wyczulał mnie, byśmy media traktowali profesjonalnie. W katalogu tych niezbędnych uczynków z naszej wojskowej strony było powitanie i pożegnanie dziennikarzy. Relacja fotograficzna poniżej dokumentuje takie spotkanie i uroczyste wręczenie dyplomu i medali dowódcy każdemu dziennikarzowi.
Z cyklu: czy ich pamiętacie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz