wtorek, 4 lutego 2014

4 lutego 2004 r. (Wojna, wojna, wojna. A natura?)

Irak - 8000 lat historii. Kiedyś kolebka cywilizacji, światło głównego nurtu nauki i sztuki. A dziś umęczony wojenkami, wojnami, zamachami, terrorem politycznym, prześladowaniami. Jedni ludzie żyjący ponad stan w czasach dyktatury Saddama Husseina, inni w ubóstwie. 

Islam - panująca religia. Szyici, sunnici, wahabici. Kurdowie. Asyryjczycy, Turkmeni, Chaldejczycy, jako mniejszości. Nieliczni Ormianie.  Ci za, i ci przeciw. Ponad 70 ugrupowań politycznych i religijnych. Domy w miastach ostrzelane, brudne, na ulicach rynsztok, niektóre drogi powysadzane, zasieki, na polach pozostałości po wojnie z 1991 roku w postaci pokrytych rdzą transporterów opancerzonych, czołgów bez wież, dział i moździerzy. Niektórzy mężczyźni tradycyjnie w dżalabijach, inni w spodniach i koszulach, kobiety na czarno w czadorach, rzadko kiedy inaczej ubrane. Dzieci piękne, uśmiechnięte ale ubrudzone na buziach i skromnie ubrane. Do tego skwar słońca nie do wytrzymania lub ziąb pustyni dotykający do szpiku kości. W tej całej odległości kulturowej i geograficznej było coś, co warte jest nie tylko odnotowania na chwilę. Warte jest utrwalenia. Natura. Różnorodna choć nie aż tak, jak w Europie. 

Jest rok 1435 wg kalendarz islamskiego. Wkrótce się zaczyna 10-ty dzień miesiąca muharran i w tym czasie można było oczy nacieszyć takimi obrazami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz