niedziela, 9 lutego 2014

9 lutego 2004 r. (urkaiński szef Sztabu Generalnego w Babilonie)

Wizyt było dużo. Zazwyczaj goście przylatywali śmigłowcami na lądowisko za pałacem Nabuchodonozora skąd byli odbierani samochodami i transportowani do budynku, w którym zazwyczaj przyjmował gości dowódca lub do TOC. Zawsze w konwoju z ochroną. Od szczebla ważności delegacji albo witał ich sam oficer protokołu (mjr Tomasz Kalina) albo dowódca dywizji osobiście w asyście ludzi z protokołu. Dla bezpośrednich naszych dowódców koalicyjnych, dla parlamentarzystów i ministrów z Polski oraz tak samo w przypadku wizyt z państw, które miały swoje wojska w składzie dywizji organizowano powitania z kompanią reprezentacyjną. Po powitaniu gościa/gości prowadzono na rozmowy w gabinecie dowódcy i w zależności od celu wizyty albo potem odbywało się "zwiedzanie" bazy i sztabu - zwiedzanie jest tu dobrym słowem, bądź wyjeżdżano/wylatywano w teren, by odwiedzić macierzyste wojska. Wizyty takie były planowane z wyprzedzeniem i zazwyczaj na 7 dni przed miałem już komplet informacji kto przybywa i dlaczego. Mogłem wówczas przygotować informację dla mediów, przygotować samego dowódcę pod względem ewentualnych problemów, które media poruszą gdyby została zorganizowana konferencja prasowa lub gdyby po prostu dziennikarz znalazł gościa gdzieś w bazie i go o coś spytał. 7 dni to dużo i mało. W przypadku takich wizyt jak gen. Sancheza - naszego naczelnego dowódcy z Bagdadu informację o przylocie dostawaliśmy zazwyczaj rano o 8:00 i o 10:00 już był. 

Wizyta szefa Sztabu Generalnego Ukrainy - generała pułkownika Oleksandra Zatynajko także była inna. Do Babilonu przyjechali wcześniej dowódcy z Al Kut, gdzie stacjonowała brygada ukraińska, w sztabie trwały przygotowania do spotkania z ukraińskim generałem w sali odpraw, zastępca dowódcy dywizji - który notabene miał biuro tuż obok mojego i jakby na własnej skórze mogłem przekonać się, jak bardzo Ukraińcy nas kochali (herbata pita z generalskim dowódcą znaczy wiele?) oraz poznać atmosferę i metodykę ich służby/pracy. Odprawy z biurze kończyły się krzykami, wyrzucaniem za drzwi poruczników, czyli takim siermiężnym OPR - jak to dawniej mawialiśmy w wojsku. Potem uśmiechnięty generał brygady wychodził ze swojego biura i głosem podpartym na przeponie oraz kiwając na mnie mówił: "no, gaspodin pałkownik stakan u was jest?". I co miałem powiedzieć, że u oficera stakana niet? Tym razem jednak przyleciał ich naczelny wódz wojskowy więc i  stakany były pochowane. 

Wizyta zaczęła się już na lądowisku - generał Bieniek osobiście powitał generała Zatynajko i przejechaliśmy w konwoju do biura dowódcy. Tam wcześniej powitanie ze sztandarem dywizji, pokłon i krótkie spotkanie z żołnierzami ukraińskimi. Po krótkiej w sumie rozmowie u dowódcy spacerek do TOC a tam już meldunek i odprawa na całego z udziałem generała Ojstrowskiego dowódcy 2 Brygadowej Brupy Bojowej (BCT). Ponad 1,5 h o zadaniach dywizji, o roli 2 BCT w Al Kut. Nikt jeszcze nie przypuszczał, że 4 kwietnia jego pododdziały stoczą regularną walkę o otrzymanie najważniejszych punktów w miejsce z Armią Mahdiego. PO odprawie zaimprowizowana przed wejściem do TOC konferencja prasowa. I tu po raz pierwszy padło pytanie od dziennikarzy, jaki jest cel wizyty. Odtąd będę słyszał to pytanie przy okazji każdej wizyty w Babilonie. Odpowiedzi bowiem przeważnie były takie same; tzn. że by zapoznać się z zadaniami, by ocenić przygotowanie, by sprawdzić gotowić, by zaplanować rozwój, by podnieść na duchu ... . Oceniając wizyty z odległości tylu lat mogę pozwolić sobie na krótkie podsumowanie w kilku żołnierskich słowach. Prawie 99% z nich było niepotrzebnych i tylko przeszkadzały w toku służby. Większość sprawa załatwić było można przez telefon, email lub korespondencje dyplomatyczną.

A teraz do zdjęć z wizyty:


 


 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz